poniedziałek, 6 stycznia 2014

Sherlock: The Empty Hearse

Wstęp

Całkiem niedawno pojawił się wyczekiwany pierwszy odcinek trzeciego sezonu serialu Sherlock. Holmes wyjawia w tym odcinku, a przynajmniej tak twierdzi, sposób w jaki udało mu się upozorować własną śmierć. Wydaje mi się jednak, że w tym przedstawieniu są luki. Może widzę je tam, gdzie ich nie ma, może Sherlock nie wyjawia całej prawdy, a może to dziura w scenariuszu bądź realizacji. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś ulżył mi w cierpieniu i podjął dyskusję. Moje wątpliwości poniżej ułożone są od najmniej istotnej.

Na początek - dla ustalenia uwagi, miejscem upadku jest chodnik przed St Bartholomew's Hospital, miejsce istniejące w rzeczywistości.



Kwestia nr 1

Wydaje się, że to pierdoła realizatorska. W różnych ujęciach śmieciarka raz stoi, raz jedzie, czasem między ujęciami zasłania Sherlocka bardziej niż powinna - jakby się cofnęła.

Kwestia nr 2

Wyrzucenie ciała przez okno. Kadry z wnętrza budynku wydają się sugerować, że ciało zostało wyrzucone z poziomu wyższego niż pierwsze piętro. To dawałoby dość spore prawdopodobieństwo, że Watson zobaczy wypychane ciało, nawet zza budynku, przy którym stoi.




Z drugiej strony Molly widzimy z zewnątrz w oknie pierwszego piętra (drugim od lewej?), koło którego przelatuje Sherlock.


Kwestia nr 3

Po co właściwie było fałszywe ciało? Czy Sherlock zaraz po tym, jak zszedł z poduszki nie mógł się położyć na chodniku zamiast tego ciała? Czy z daleka nie byłby jeszcze lepszym trupem niż z bliska?

Zrzucony sztywniak jest zimny, więc krew z niego nie trysnęła na wszystkie strony. W ujęciu przed przejechaniem Watsona rowerem nie widać plamy krwi na chodniku, nie widać jej również, gdy prawdziwy Sherlock się na nim kładzie. Plama pojawia się dopiero po rozlaniu jej z torebki.



Sztywniak nie był zakrwawiony w momencie zrzucania. Nie widać na nim plam, gdy już leży na chodniku. Sherlock wygląda na bardziej zmasakrowanego po tym, jak charakteryzator za budynkiem umazał mu czoło.

No właśnie - charakteryzator jedynie maże czoło. Trwa to raptem kilka sekund. Procedurę widać z dwóch ujęć - z daleka, gdy poduszka ucieka oraz z bliska, gdy Sherlock jest mazany. Czy nie można było tego zrobić od razu przy poduszce? Charakteryzator uciekłby z łatwością, skoro zrobili to ludzie z poduszką. Mógłby też uciec śmieciarką albo w ogóle nie uciekać.



Jola poddała ciekawą teorię - prawdziwy Sherlock mógłby za bardzo dyszeć i być czerwony na twarzy z powodu skoku, by dobrze udawać trupa nawet z daleka. Jednak brak bezpośredniego dowodu na to, że by tak było. W scenie jest cały czas blady i nie dyszy.

Podsumowanie

Mój problem rozwiązałby wymóg dłuższego czasu charakteryzacji za budynkiem - jakieś bardziej wyszukane pęknięcia twarzoczaszki. W bieżącym wykonaniu większość charakteryzacji odbywa się już na chodniku, gdy Watson jest chwilowo nieprzytomny.

Czy ktoś ma jakieś pomysły?